Anty-podsumowanie 2024

W ubiegłym roku, pisząc jeszcze w języku Szekspira, zastanawiałem się nad sensem tego typu podsumowań. W świecie napędzanym przez Wielki Algorytm, który skutecznie podkręca decybele szumu informacyjnego głos jednostki nie ma szansy przebicia. Tonie w zalewie clickbaitowych „treści”. Bo teraz nie pisze się już artykułów, nagrywa filmów, komponuje muzyki tylko „tworzy treści”. Dużo treści, które bezrefleksyjnie należy pochłaniać w szaleńczym tempie z FOMO z tyłu głowy. Najlepiej gnijąc w szaroburych mieszkaniach z gratami od Ingvara Kamprada scrollując social media i jednym okiem łypiąc na kolejny sezon „Squid Game”

I tu powstaje pytanie, czy jest sens dokładać się do tego wszystkiego? Skoro i tak jesteśmy już o krok od „przebudzenia” Afiliacyjnego Superkomputera (tego od Ellisa) to może nie ma sensu robić cokolwiek twórczego? A tym bardziej nie maja sensu własne poszukiwania w ogrodzie muz, skoro maszyna przecież lepiej wie czego chcemy i co jest dla nas dobre. Rekomenduje nam coś podobnego do tego co nam się już podoba. Przecież wszyscy jesteśmy inżynierami Mamoniami. I chcemy tego, żeby nas zamknąć w bańce przewidywalności. Gdzie możemy szarzeć niczym ściany w katalogu z Ikei. Bezpieczni i szczęśliwi. Prawda? Nie!

Dlatego też, z wrodzonej przekory, ale i z „dziejowej konieczności” przeciwstawienia się temu wszystkiemu co mnie otacza, doszedłem do wniosku, że pisanie tych podsumowań jest potrzebne. Bardziej mi niż Wam, ale zawsze. Czuję potrzebę podzielenia się kilkoma spostrzeżeniami. Bez rankingów, bez liczenia minut, szczerze i bezkompromisowo. Z pasją i żywym zainteresowaniem. I tym razem inaczej niż w poprzednich latach… Gotowi? To zaczynamy!

W 2024 roku w końcu wkroczyłem w „wiek Karwowskiego”, zdążyłem także strasznie się pochorować w lutym i skomponować kilka nowych utworów wiosną. W lipcu nie zgadzałem się z Babiażem, we wrześniu układałem worki z piaskiem, w październiku żałowałem na kogo głosowałem rok wcześniej, w listopadzie śmiałem się z Amerykanów a w grudniu cieszyłem z pierwszych rodzinnych świąt w nowym-starym domu. Przez większość roku remontowałem ten dom z pomocą najbliższych. Siałem też, potem zbierałem i „sobiepanowałem” na włościach. Zdecydowanie za mało czytałem, choć zdążyłem zakochać się w nowej Masłowskiej, relaksować Herbertem (ale nie Zbigniewem), męczyć z Conradem (wybacz Mistrzu!) oraz trochę poznać Szerń i Szerer. Słuchałem też całe mnóstwo muzyki, która jak wiecie stanowi istotę mojego istnienia. I choć swojej nie napisałem i nie opublikowałem tyle ile chciałem (to już postanowienie na 2025) to kilka rzeczy przykuło moją uwagę na dłużej. Tak więc, bez zbędnego przedłużania, oto muzyka, która „zrobiła” mi rok 2024.

Poznałem Castle Rat jeszcze w 2023 za sprawą świetnego singla „Dagger Dragger”. W 2024 roku ukazał się ich debiut „Into the Realm”, który jest, moim zdaniem, jedną z lepszych płyt jakie słyszałem w ubiegłym roku. Metal inspirowany estetyką D&D i rockiem z lat 70-tych, z naturalną produkcją i charyzmatyczną Riley Pinkerton na wokalach to mix, który musiał się udać.

Śledzę poczynania Wardruny od samego początku. Nic dziwnego, że wyczekiwałem w napięciu nowych dźwięków od Einara Selvika i spółki. Nie zawiodłem się.

I choć pierwsze single wychodziły jeszcze pod koniec 2023, to pełny krążek pt. „Lucifer V” ukazał się w styczniu 2024. To jedna z najlepszych płyt w dyskografii zespołu. Johanna Sadonis & spółka dostarczyli krążek, który chyba najczęściej gościł w moim odtwarzaczu w ubiegłym roku.

Patriarkh jaki jest, każdy widzi. To nowe wcielenie zespołu Batushka dowodzonego przez Notorious B.I.G. polskiej sceny metal, czyli Bartka Krysiuka. Nasłuchałem się płyty „Prorok Ilja” w wersjach przedprodukcyjnych i ostaetcznej w ubiegłym roku na tyle, że umieściłem ją w tym zestawieniu (choć niby płyta oficjalnie miała premierę 5 stycznia 2025). Dla niewtajemniczonych dodam, że nie bez znaczenia jest fakt, że w Via Nocturna wydaliśmy ten singiel na winylu.

Kto by pomyślał, że Tony Iommi nagra utwór do promocji perfum? Kiedyś wydawałoby się to absurdalne. Dzisiaj to już tak nie zaskakuje. No ale jeśli numer chodzi tak, że broni się niezależnie od tego czy jest tłem dla Xerjoff czy nie to nie mam pytań. To nie pierwsza współpraca Iommiego z tą marką. Mam nadzieję, że nie ostatnia.

Piękne wideo do brzydkich dźwięków. Podoba mi się jak Tribulation się zmienia i dojrzewa. A nowe dźwięki tylko to potwierdzają. „Saturn Coming Down” to chyba najczęściej słuchany utwór w naszym domu w 2024 roku…

Mam niewielu muzycznych idoli. Jerry Cantrell jest jednym z nich. Jego nowa płyta „I Want Blood” to prawdziwy majstersztyk a singiel „Aftergow” często towarzyszył mi w 2024 roku.

Czy to normalne, że kibicuję Brianowi Warnerowi? Odsądzony od czci i wiary, upokorzony i pędzący na złamanie karku w oblicze śmierci nagle powrócił z jednym z najlepszych krążków w swojej karierze. Katowałem „As Sick As The Secrets Within” na okrągło przez 2 tygodnie od momentu kiedy się ukazał. Tour de force Marilyn Manson.

Nie jest tajemnicą, że jestem wydawcą płytowym. Przez ostatnie dziesięć lat wydałem ponad 170 tytułów. Jednym z tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie jest „Zawrat” opolskiego zespołu Halny. Bezpretensjonalny black metal o czymś innym niż Szatan? Sprawdźcie sami. Jeden z najlepszych debiutów na naszej scenie od lat.

Lubię stary Rotting Christ. Lubię też nowy Yoth Iria. Grecki black metal był mi bliski od lat pacholęcych. Nic więc dziwnego, że z zaciekawieniem obserwowałem rozwój projektu Jima Mutilatora i Magusa. Ich najnowszy album „Blazing Inferno” to dla mnie jeden z lepszych krążków ubiegłego roku w swojej kategorii.

Hipnotyzujące Glass Beams to cudowne pomieszanie egzotyki z awangardą podlane wytrawnym sosem lat 70-tych. Absolutnie fantastyczny projekt, którego epkę „Mahal” katowałem bez litości kompletnie oczarowany.

Moje absolutne odkrycie ubiegłego roku: Void. To prawdziwy thrash metal, żywcem wyjęty z Headbanger’s Ball z MTV. W końcu młodzi muzycy, którzy potrafią grać i wokalista, który ma skalę i nie brzmi jak pijany wujek na poprawinach. Coś niesamowitego w dzisiejszych czasach. Masterclass dla zespołów, które „próbują w thrashyk”. Najpierw odróbcie lekcje z Annihilator i Metal Church tak jak chłopaki z Lafayette! Coś absolutnie niezwykłego!

No i na koniec, poza konkursem, prawdziwy „trzynasty wojownik”, którego muzykę słuchałem przez cały rok. I choć ich płyta „This Heathen Land” ukazała się już w 2023 to dopiero w 2024 roku miałem okazję się z nią zapoznać. Znałem Green Lung wcześniej ale to co nagrali na ostatniej płycie to jest prawdziwy Mount Everest. Zresztą posłuchajcie pierwszego riffu „One For Sorrow”, tego brzmienia, tego ciężaru i jeśli nie zakochacie się w tej muzyce to nie przyznawajcie się, że mnie znacie!

Koniec i bomba, a kto czytał ten trąba!
Bez zbędnego komentarza żegnam się z Wami i dziękuję, że dotrwaliście.
Czas pokaże co przyniesie 2025. Oby jak najwięcej dobrego!

Fabian Filiks
Nawiedzony Dwór, 9 stycznia 2025

This entry was posted in Blog and tagged , , , , , , , , , , , , . Bookmark the permalink.