Nie trzeba mieć słuchu absolutnego, żeby zarówno na “Vertigo” jak i na “Nocturnal Avenue” usłyszeć dźwięki zainspirowane muzyką Angelo Badalamentiego. Trudno przecenić też jego wkład we współczesną muzykę rozrywkową. Tematy muzyczne, które tworzył, w tym najsłynniejszy z “Twin Peaks”, cechowała zawsze niewymuszona elegancja. Minimalizm wysokiej jakości. Niczym dobrze skrojony włoski garnitur, który nie tylko zdobi i ubiera podmiot, ale także nadaje mu charakteru. Jego muzyka robiła w filmach Lyncha to samo, dodawała im tego “czegoś”.
Ze wszystkich jego niezwykłych kompozycji na mnie najbardziej oddziałuje temat do “Mulholland Drive”. Nietrudno się domyślić, że to mój ulubiony film Davida Lyncha i że nawet tytuł mojej ostatniej EP-ki wchodzi w dialog z dziełem mistrza. Muzyka Badalamentiego w tym filmie to absolutne mistrzostwo formy i treści.
Zawsze będę podziwiał go też za poczucie humoru i to, że potrafił z dystansem podchodzić do tego co robił. Np. grając w filmach swojego przyjaciela (zobaczcie sobie Mulholland Dr. i scenę z espresso). Był absolutnie niezwykłym artystą, którego nie w sposób będzie zastąpić. Wielka szkoda.
Spoczywaj w pokoju Angelo!