Za kilka tygodni premiera mojej nowej EP-ki “Nocturnal Avenue”. Gdy siadałem do klawiatury, żeby napisać następcę “Vertigo” miałem nieco inne założenia. Życie po raz kolejny je zweryfikowało. Mimo to jestem zadowolony z rezultatu, bo 18 listopada podpiszę się swoim nazwiskiem pod czymś, czego nie muszę się wstydzić. Dzisiaj wiem, że nie muszę już niczego zakładać i niczego planować. Muszę tworzyć.
Dopiero niedawno zrozumiałem to kim jestem. Zajęło mi to trochę czasu (chyba jestem niezbyt pojętnym uczniem w szkole życia), ale czuję się ze sobą lepiej niż wcześniej. I choć wciąż jestem Syzyfem (być może zawsze nim będę) to nie zamierzam się poddać. Będę wtaczał ten przeklęty głaz na górę każdego dnia. Niezależnie od rezultatu. Nie umiem inaczej i nie znam nic innego. Przekleństwo? A może błogosławieństwo?
Niepewność i zwątpienie w siebie jest naturalną częścią procesu twórczego. Nieustanne porównywanie się z innymi (lepszymi i gorszymi w swoim rzemiośle) i kwestionowanie swojego “ja” po prostu come with the job. Mimo tego nie mogę przestać robić tego co robię, muszę znajdować ujście dla tego co przeżywam. Staram się to robić co raz lepiej. I mam nadzieję, że będzie się o tym można przekonać właśnie z tym materiałem. Zobaczymy czy mam rację, wszak ostateczną opinię zostawiam jednak Wam…
Zdjęcie: Diana Sawicka